Regulamin Forum    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Rejestracja     Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Historia Nephentesa
Autor Wiadomość
nephentes 
Użytkownik


Profesja: Wojownik
Nick: nephentes
Level: 100
Wiek: 26
Dołączył: 18 Lut 2011
Skąd: Gdańsk
Wysłany: 18-02-2011, 20:02   Historia Nephentesa

Szczerze mówiąc nie jestem jak inni użytkownicy, którzy napisali swoją historię. Ja napiszę całą. Na razie tylko do Folhord. Potem jednak będzie kontynuowana. Rozdziały będę do pisywał jak najszybciej. I mam też proźbę żebyście komentowali każdą.
!!!!!!!!UWAGA!!!!!!!! Niektóre sceny nie są z mfo, bo sobie je dopisałem żeby historia była barwna. Ale cała fabuła jest oparta na tym samym.

Rozdział I
Wielka Wojna

Dawno, dawno temu, a może nie tak dawno odbyła się wielka wojna sił Ciemności oraz Ludzi. Długo utrzymywaliśmy kontrolę nad tym żeby nic nam nie zagrażało aż do momentu zdradzenia. Thanarg znany jako Wielki Arcy Mag Ludzi przeszedł na Ciemną stronę mocy. Powiedział o naszych słabych punktach i przegraliśmy. Wycofaliśmy się do mało znanego miejsca, którego nie znali Źli. Tam się chroniliśmy. Omawialiśmy plan jak ich zaatakujemy. Jednego dnia nastąpiła taka okazja. Thanarg wypłynął na Salamndrię (inny kontynent) z częścią potworów. Był to dla nas Ludzi dobry znak. Szybko zaatakowaliśmy i pokonaliśmy tych, którzy zostali na Arkadi. Ale nie mogliśmy pozwolić na to żeby Arcy Mag zdobył Salamndrię. Mój tata Herald znalazł załogę i wypłynęli zatopić statek Thanarga. Mieliśmy dużo szybszy i lepszy statek więc mogliśmy bez problemu zatopić ich łódkę. Ale stało się coś niespodziewanego. Herald nie wziął ze sobą Pierścienia Szczęścia. Zawsze gdy go nosił nie spotykało go nic złego. Moja mama Amoria krzyczała:
- Wracaj tutaj głupku bez szkoły, bo zapomniałeś Pierścienia Szczęścia !!!!!
Ale tata na to:
- Nic nie słyszę. Jak wrócę pogadamy - wrzasnął.
Widzieliśmy błyski. Ale usłyszeliśmy nagle ciche, ale zrozumiałe słowa. Brzmiały:
- Do jasnej ciasnej gdzie mój Pierścień Szczęścia!?
Moja mama po tych słowach powiedziała:
- A mówiłam żeby zawrócił. Nie chciał to los zgotował mu nauczkę.
W tej chwili tłum wrzeszczy jak opętany:
- Zwycięstwo!!!!Zabiliśmy ich!!!!
Nie dla mnie i mojej mamy. Dla nas nie ma zwycięstwa. Jest porażka. Straciliśmy członka rodziny. Ale cóż trzeba jakoś z tym żyć.


Rozdział II
Nowy członek rodziny

Ciężko nam było bez ukochanego taty. Byliśmy zmęczeni wszystkim i w ogóle szkoda pisać. Tak więc przeskakujemy dalej. Obudziłem się dnia 12 lipca 15673 roku. Czekajcie. Nie 12 lipca. Było to 13 lipca. A może 23 lipca ?? Nie pamiętam. Przyjmijmy, że 12 lipca. Tak, tak będzie najlepiej. Nareszcie miałem 17 lat. Może 18. Miałem wtedy chyba 17. Przyjmijmy, że tak było. Więc doczekałem się swojej 17 i mogłem zacząć treningi u Legendy Południowych Sztuk Walk Mistrza Solideusa. Więc wybiegłem z domu. Powiedziałem tylko następujące słowa do matki:
- Do zobaczenia wieczorem.
A ona na to:
- Gdzie ...
Nie zdążyła dokończyć, bo trzasnąłem drzwiami. Jestem wreszcie u Mistrza. Ile ma dyplomów za zajęcie I miejsca w walkach. Oooooo. Ma też za ostatnie. Ile musiał się napracować. Podszedłem do Solideusa i mówię:
- Cześć brachu!
A ten ponury dziad na to:
- Na ziemię i 1000 pompek. Już. Raz, dwa, trzy, cztery, ..., tysiąc. Trochę długo ci to zajęło. Robiłeś je przez 19 godzin. Idź do domu. Skończyliśmy trening. Odpowiedziałem mu:
- Coooo!? To były pompki nie trening.
- Nie podważaj moich decyzii. Won!!!!!!!
- Spokojnie. Już idę.
Wchodzę do domu zmęczony i idę do swojego pokoju się przespać. Mija, mija, mija, mija kolejna i kolejna i kolejna noc, a ja nadal śpię. W końcu klepię się po policzku i jestem w realu. Tak jak ostatnio. Wybiegam z domu mówiąc to samo do Solideusa. Podziwiam jego dyplomy i podchodzę do niego. Tym razem mówię:
- Witam Wielkiego Mistrza Solideusa.
- Witam.
A tu nagle wbiega moja mama w bikini i krzyczy na cały głos:
- Jestem w ciąży!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zawozimy ją do szpitala. Lekarze mówią, że będzie to dziewczynka. A moja mama na to:
- Będziemy mieli Natalię!!!!!!!
A ja:
- Będziemy Cie musieli zawieźć do innego szpitala.
Lekarze odbierają poród. Ojć. Pomylili się. To chłopiec. Moja mam mówi:
- No to Natius. Przeróbka Natalii.
- Musimy ją zawieźć do szpitala dla specjalnie chorych.
Moja mam teraz mówi:
- Solideus słuchaj. Chcesz przyjść na kolację??
- Oczywiście. A to do ciebie młody.
Dał mi kartkę. Otwieram. A tam jest napisane:"Zgadzam się z tobą. Twojej mamie już odbija". Po przeczytaniu wzdychnąłem i wziąłem pod uwagę, że ktoś po raz pierwszy się ze mną zgadza. Kolacja była nawet, powtarzam nawet smaczna. Idę spać.
_________________
Jeśli chcesz coś osiągnąć zrób to.
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme MyFantasy created by Phantom