Regulamin Forum    FAQ    Szukaj    Użytkownicy    Grupy    Rejestracja     Zaloguj 


Poprzedni temat «» Następny temat
Historia gracza Amfanatik

Podoba Ci się?
Tak
52%
 52%  [ 22 ]
Nie
47%
 47%  [ 20 ]
Głosowań: 42
Wszystkich Głosów: 42

Autor Wiadomość
Amfanatik 
Użytkownik



Profesja: Wojownik
Level: 110
Wiek: 35
Dołączył: 09 Mar 2006
Skąd: KRAKÓW
Wysłany: 22-01-2007, 10:45   Historia gracza Amfanatik

Niebo rozsiane było białymi obłokami. W forcie trwały przygotowania do przyjazdu elfów. Nie daleko jakieś 20 mil od fortu stał zamek władcy. Fort miał być przystankiem dla elfów przyjeżdżających na wizytę do cesarza Goisho. Ja jako samotny samurai nie podległy nikomu nie mający żadnej ziemi ani pana, siedziałem w karczmie i piłem sake. Jedyne, czemu byłem tymczasowo podległy to władca, w końcu trzeba za coś żyć. Nasz władca Goisho prowadził wojnę z mrocznym władcą Kyouzo. Po jakimś czasie nastał czas przyjazdu elfów. Karawana pięknych pojazdów wjechała do fortu. Były to złote karoce osłaniane przez elfickich rycerzy w srebrnych zbrojach. Wyszedłem z karczmy by zobaczyć jak wyglądają ich miecze. Jako że miałem obsesje, jeśli chodzi o oręż. Wiadomo, czym lepszy oręż, tym więcej stworów lepszej jakości można utłuc. No a miecze tych, że elfów były widać magiczne wyglądały na masywne powiewały im u pasów jak by ważyły jak marnej jakości wakizashi. Gdy karoce stanęły na środku fortu, z jednej z nich wysiadła piękna elficka pani a wraz z nią jakiś facet. Widać ważny, bo się wszyscy kłaniali. Ehh to też się ukłoniłem przeca nie chce mieć problemów. Karczmarz, który stał obok mnie powiedział.
-Widzę, że nie wiesz, kto to.
-Taaa. - Odpowiedziałem bezinteresownie. - Otóż jest to król elfów, przyjechał, aby złożyć propozycje naszemu władcy o sojusz w walce z Kyouzo.
- O rzesz, że ja nie wiedziałem takich rzeczy. - No jak się siedzi, co dzień w karczmie i pije sake to nie ma się, co dziwić. - Odpowiedział z uśmiechem. - No a teraz będą rozmawiać z generałem. Z jednego z drewnianych domów wyszedł odziany w złotą zbroje męszczyzna. Tak to generał Joji, już miałem szanse spotkania się z nim na polu bitwy, dobrze, że był po tej samej stronie.
Z jednej z karoc wysiadła jasno włosa elfka. W pięknej jedwabnej sukni. Była ładniejsza od królowej. Według mnie. No, ale zabijając w sobie nadzieje ruszyłem z powrotem do karczmy.
Kończąc sake spostrzegłem jak właśnie elfka, którą widziałem wchodzi do karczmy wraz z kapitanem. - Ej ty. Chyba krzyczał w moją stronę. Obróciłem się i spojrzałem na niego. - Tak ty. Generał Cię prosi o przysługę. Dodał szybko. - Dobrze. Zgodziłem się do tej pory pamiętam jak Joji przejął cios topora jednego z orków na swój miecz. No uratował mi chłop życie a takich rzeczy się nie zapomina. - Masz zawieść tę oto pani do zamku cesarza. I przekazać ten list. Podał mi kopertę z pieczęcią królewską. - Wyruszasz natychmiast, Musisz być tam przed zachodem słońca. - Dajcie konie. Ruszamy. Już czułem, że coś złego nastąpi. Generał nie wysyła posłańców o byle bzdety do władcy. Ruszyłem do stajni z piękna elfką. Kapitan powiedział. - Weźmiecie jednego konia, mogą być nam potrzebne. O to ja już wiem, co się szykuje. Bitwa, Taktyka generała opiera się głównie na walce konnej. Więc szybko dosiadłem konia wraz z elfką i ruszyliśmy, czym prędzej do zamku.
Kim jesteś piękna pani? - Powiedziałem do pasażerki. Jestem Savana. Odpowiedziała z uśmiechem. Po kilku godzinach jazdy i jakże interesownej rozmowy, dojechaliśmy do Edo. Wbiegając do zamku z koperta w rękach krzyczę. - Cesarzu!!! Bitwa się szykuje. - Władca z uśmiechem na mnie patrzy. Heh w końcu znamy się dobrze, ale to już inna historia. - Szykować konnych zaraz mają być gotowi. Bierze ode mnie list i czyta. - Mroczny Kyouzo szykuje napad na fort i zamek. Wielka armia zbliża się będą o zmierzchu pod fortem szykujemy się już do bitwy prosimy o wsparcie. - Heh dobrze hej chłopie obiecuje ci, ze, jeśli tym razem znowu przeżyjesz to masz u mnie sake i złota tyle ile zdołasz unieść. - Dobrze. Uśmiechnołem się.

Wracając opowiedziałem historie znajomości mojej i cesarza. Jak to się poznaliśmy jak ramie w ramie walczyliśmy razem. Ona zafascynowana widać moja osobą wtuliła się we mnie i powiedziała. - Proszę, przeżyj tę bitwę. Może ja ci w niej nie pomogę, ale coś może ci w tym pomóc. Powiedziała. - A co to? Spytałem z zaciekawieniem. Jest to miecz mojego dziadka. Magiczny miecz. Wręczę ci go z przyjemnością, jesteś dobrym człowiekiem.
Po dojechaniu na miejsce armia była już w szyku bojowym. Zsiadłem z konia i zobaczyłem generała podbiegłem do niego. I powiedziałem. - Melduje się, posiłki przybyły. Krzyknąłem. - Dobrze chłopcze. Ostrzegam to będzie krwawa bitwa oni mają Powiedział z niepokojem generał. Popatrzyłem z przerażeniem na generała, który był już zalany potem. Nerwy? pewnie tak. Miałem kiedyś do czynienia z Oronosami. Są to wielkie mamuto podobne stwory kroczące na dwóch łapach. Niezrównana szybkość do tego wielka siła. Z jednym walczyłem, prawie zgnoiłem gdyby nie trafny strzał z łuku w oko. To ich jedyny słaby punkt. Na całym ciele maja skore grubości kilku centymetrów pokrytą futrem Zajrzałem z muru miasta. Siła wroga jest potężna. To chyba cała armia Kyouzo. Będzie ciężko. Podbiegł do mnie posłaniec i mówi - Elfia pani Savana prosi cię do swojej komnaty. Jedyne bezpieczne miejsce, podziemne komnaty. Szybko ruszyłem do karczmy. Tam jest zejście do komnat tak dobrze ukryte, że nawet wróg nie zdoła zauważyć gdzie ono jest. Podziemne komnaty łączą się tunelem z jaskinią około 2 mil za miastem. Szybko zszedłem schodami w piwnicy karczmy. Wchodząc do komnaty Savany, zobaczyłem stojącego króla i królową elfów. Król elfów rzekł do mnie - Nie będę sprzeczał się z wolą mojej córki. - Zaskoczony, nie wiedziałem, że to jest księżniczka elfów. A ja z nią rozmawiałem jak z jakąś podwładną. Szybko ukląkłem na jedno kolano i powiedziałem - O panie wybacz mi me zachowanie nie wiedziałem, kim jest twa osoba. Ona odrzekła - Nie szkodzi. Jesteś Dobrym człowiekiem a zarazem mężnym wojem. Chcę podarować ci oręż mego dziadka. Proszę. Wyciągła z długiego kufra potężną magiczną katanę. Wyciągnęła go z taka lekkością, jakby ten miecz ważył tyle, co piórko przepiórki. Jest on magiczny - powiedziała. Aby ci udowodnić jego moc kładę go na ziemi a ty podnieś go. Położyła miecz i ja chwyciłem rękojeść i podnoszę.... A on ani drgnie. Jego ciężar jest tak wieli, że nie da się go podnieść. Król uśmiechnął się, po czym odrzekł. - Jedynie wielkie silenosy (takie kozły wielkości olbrzymów chodzące na dwóch łapach) potrafiłyby unieść ten miecz. Z zdziwieniem powiedziałem - to jak Pani potrafiła go podnieść? - Spytałem, zauważając, iż w mym pytaniu można było czuć trochę idiotyzmu. - Otóż Savana ma na sobie pieczęć założoną przez jej dziadka. Tylko ona może go nosić, jednak, jeśli komuś chce przekazać miecz musi przekazać także i pieczęć. Popatrzyłem na elfkę. A ona podeszła dotknęła mojej ręki i wypowiedziała jakąś inkantacje. Nagle zobaczyłem tylko błysk. - Już możesz wziaść miecz. Mam nadzieję, że będziesz rozsądnie z niego korzystał. Powiedział król. Przytaknąłem i powiedziałem. - Czas gotować się do boju. Król i królowa wyszli z komnaty. Savana Podeszła do mnie, przytuliła i powiedziała - Mam nadzieję, że przeżyjesz, i opowiesz mi wiele historii twego życia. - Dobrze. Odpowiedziałem i wyszedłem z pokoju. Wychodząc na powierzchnie podbiegłem do generała i powiedziałem. - Generale Joji wiem, że przychodzę nie w porę, ale mam prośbę. - Jaką? Spytał - Proszę o najszybszego konia z fortu. Wiem, że proszę o zbyt wiele, ale mój oręż będzie skuteczniejszy. On z zmieszaniem popatrzył na mnie i na miecz. Po czym dodał - O borze masz miecz Starego króla elfów!!! Krzyknął i zaczął się miotać. - Ludzie szybko dawać tu najlepszego rumaka, jakiego mamy!!! Jeden z rycerzy podbiegł i przekazując lejce powiedział - Proszę niech ci służy. - Dziękuje zacny rycerzu. Powiedziałem i wsiadłem na konia.
- Do szyku!!!! Krzyczał generał. Przygotować się!!! Wielkie wrota otworzyły się. A za nimi słychać było kroki potężnej armii mrocznego władcy. Wraz z tymi krokami widać było w oddali wielkiego Oronosa, tąpnięcie za tąpnięciem.... Zaczęło się
Wielka armia ruszyła w stronę fortu. Ja i mój miecz stałem na lewej flance. Postanowiłem zaskoczyć wroga i szarżować sam na niego, dlaczego? Taktyka mrocznych sił była banalna. Przegrupowywali się i ruszali w głąb fortu grupami. Ruszyłem. Jedyne, co czułem to był strach? Adrenalina? Może rozsądek, który podpowiadał mi abym się wycofał i walczył z resztą armii. Jednak biegłem dalej, słychać sapanie konia i krzyk grupy orków, do której się zbliżałem. Strzały!! Uchyliłem się kładąc na koniu. Szybki zwód z koniem, aby przeprowadzić cięcie. Wyciągam miecz na grupę, orków. Cięcie. Pięciu orków natknęło się na ostrze. I wszyscy polegli. Następna grupa. Cięcie. Trzy głowy spadają na ziemie. Zdziwienie, potęga tego ostrza jest niesamowita. Wbiegam w jedną alejkę za dużo wrogów skupiło na mnie uwagę. Gdzieś tu powinna stać grupa mieczników. Biegnę. Jest - Biegnie tu grupa zbrojnych orków! Przygotujcie się! Ustawiłem się wraz z żołnierzami. Nagle z alejki, z której wyjechałem wybiega grupa goblinów łuczników. Oddają strzał. Mój koń dostał jedną w nogę. Pada na ziemie, zeskakuje z niego i chowam się za filarem. Strzały świszczą. Zerkam przez ramię. Grupa naszych łuczników strzela z muru do goblinów. Padają jak muchy. Wybiegamy z miecznikami na środek fortu. Z krzykiem wbiegam w grupę wilczych jeźdźców. Jednym obrotem ciała wraz z ostrzem przecinam w pół czterech jeźdźców. Wrogowie cofają cię lekko do tyłu. Przerażenie widzę w ich oczach. Nie dziwię się gdybym widział taką potęgę też bym się bał. Ba uciekałbym w popłochu. Rzucam się w grupę demonicznych bestii. Kilkoma cięciami likwiduje stwory. Nagle na wprost nie pojawia się chyba ork, generał albo kapitan mrocznego władcy. Widać, że ważny ma czarną wielką zbroje płytową, z srebrnymi akcentami w kształcie smoków. Uśmiecha się i krzyczy - Den wash ard udkish!! Zaczyna biec w moją stronę z wielkim toporem. Ork ten był wielkiej postury. Wyprowadza uderzenie w moją stronę. Robię unik. Uderzam z prawej. Blokuje. Moje uderzenie rozbiło topór kapitana na pół. On z wielkim zdziwieniem popatrzył na strzępy oręża w jego ręku. Popatrzył jeszcze raz na mnie klęknął i krzyczał - Darsh na ja kigh! Po chwili dodał po ludzku. - Zsaabij!!! Sciołem go. Czarna krew trysnęła mi w twarz. Chwila ciszy w mojej głowie. Widzę chaos wokół mnie. Patrzę i widzę ostrza mieczy i toporów zderzających się nawzajem. Krew, ciała, pot leje się z walczących. Chwila nie uwagi i słyszę - Ej chłopcze! Nie czas na przemyślenia! To generał. Popatrzyłem tylko i ruszyłem w bój. Zaraz nad bramą pojawił się wielki oronos. Tak ta wielka bestia. Biegnę w stronę jej. Ona depcze wszystko na jej drodze. Odwrót. Biegnę w stronę karczmy. Karczma ma trzy piętra, może zdołam wyjść, kiedy potwór będzie biegł koło niej i zdołam przeprowadzić cięcie. Może potęga miecza coś zdziała. Zaraz za potworem wyjeżdża wieża oblężnicza wrogiej armii. Wbiegłem na dach karczmy. Łucznicy strzelają w oronosa. - Nie strzelać w niego!!! Wasz atak nie ma sensu strzelać w wrogów na dole. Jeden z łuczników odpowiada. - Ale panie ta potwora zniszczy nas wszystkich! Spanikowany krzyczy. - Róbcie co mówię! Gdy powiem strzelicie mu w oko! Tylko musi przejść obok nas. Może zdołamy upiec dwie pieczenie na jednym ogniu! Powiedziałem głośno. Wielki oronos przeszedł obok karczmy depcząc naszych rycerzy. Nagle widzę generała Jojiego jak wydaje rozkaz strzału łucznikom z drugiego końca fortu w oronosa. Wściekły kolos biegnie w stronę generała i jednym machnięciem wielkiej mamuciej trąby chwyta generała i rzuca nim o mur fortu. - TERAZ!!!! Krzyczę. - Strzelajcie!!! Salwa łuczników trafiła w potworę. Ona obróciła się i zaczęła biec w stronę środka fortu. - Nie strzelać! Wskoczę na niego! Krzyknąłem. - Ale panie zabijesz się! Powiedział łucznik. - Nie martw się. Jak skoczę i będzie miał otwarte szeroko oko to wszyscy strzelacie w nie!!! Ale dopiero jak będzie miał szeroko otwarte zrozumiano? - Tak jest. Powiedzieli chórkiem łucznicy. Oronos zbliża się do karczmy. Robię rozbieg i skaczę. Cięcie prosto w trąbę wielkiego mamuta. Trąba odpada. Straszny ryk kolosa. Widzę przerażenie w jego oczach. Teraz strzelajcie! Myślę sobie. Spadam na ziemie. Bum. Upadłem. Czuje połamane kości. Nie mogę się ruszyć. Nagle widzę kolosa, który dostaje salwę strzał w oko. Bestia mota się i w panice biegnie na wieżę oblężniczą. Krew tryska mu z rany od cięcia. Zderzenie z wieżą. Padł.

Koniec budzę się wraz z uderzeniem o ziemie wielkiego kolosa. Patrzę, co się dzieje!? GDZIE JA JESTEM??!! Leże... obok mnie stoi jakaś kobieta... Witaj, już wstałeś? Pyta. Ja ze zdziwieniem odpowiadam... Kim, Kim jesteś? - To ja Amoraja twoja matka! Nie żartuj sobie... Patrzę rozglądam się... nie wiem co się dzieje... Nie wiem oco tu w tym wszystkim chodzi ale nie odpuszczę póki nie dowiem się co się stało....
Ostatnio zmieniony przez grasantka 26-12-2007, 14:50, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
 
swift 
Użytkownik



Profesja: Mag
Level: 20
Wiek: 30
Dołączył: 31 Lip 2013
Wysłany: 31-07-2013, 20:38   

Witam, bardzo ciekawa opowieść, żałuje że odpisuje po sześciu latach xD
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Theme MyFantasy created by Phantom