[Cz3rwin]

Było letnie południe,wszyscy patrzyli z zniecierpliwieniem na wskazówki zegara które wlokły się niemiłosiernie. Nikt nie słuchał nauczyciela od alchemii, zresztą wcale się im nie dziwię był dzień piąty znany nam jako piątek (jednak w ich języku piątek nazywali Fraydheay) i czekały na nich pełne dwa dni wylegiwania się na słońcu, spotkań z przyjaciółmi i walk trenningowych z Mistrzem BladeSlice. Jednak był jeden chłopiec ,który jako jedyny słuchał wykładu alchemika, pana Miksturemudawaja i skrupulatnie sporządzał notatki. Był on chyba najdziwniejszym dzieciakiem ze wszystkich, zawsze schludnie ubrany, nigdy nie przerywał lekcji, nie bił się co było już chyba rytuałem na przerwach. Nikt nie znał jego imienia,jednak ktoś kiedyś na niego powiedział Coś Śmiesznego i tak zostało. Jednak również żaden nie znał jego prawdziwej roli, bowiem był on wojownikiem Związku Magów i Wojowników przeciwko Wszystkim ,zajmującym się ochroną jego rodzimej Piździ Dziury oraz kroczenia ścieżką Wściekłego Węża.
Zabrzmiał gong,tak bardzo oczekiwany przez uczniów. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i ruszyli jakby dzika zwierzyna wypłoszona przez łowców do drzwi.
Jedynie Cosik,bo tak na niego mówiła Natiusha - jego ukochana poszedł wolnym krokiem do dojo ,które uchodziło za stary opuszczony spichlerz. Wszedł jak zawsze i zmierzył do drewnianej skrzyni ,w której znajdowało się jego kimono.
Nagle poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu, już chciał się bronić gdy zorientował się że to jego Mistrz BladeSlice. Coś w nim tknęło nutkę niepewności, ponieważ zwykle spotykali się dopiero na sali treningowej.

- mam złe wiadomości. Powiedział BladeSlice - zabili Natiushe.
Poczuł nieprzyjemne zimno w żołądku. Nie mógł z siebie nic wykrztusić.
- c-c-co? - wykrztusił z siebie wreszcie Cosik.
- Najprawdopodobniej szukali Ciebie, obejrzałem to miejsce i sadzę że zrobili to ludzie z zakonu Anty Wojów.
Cosik osunął się na kolana i zaczął płakać.


Poprzysiągł zemstę.....